Znaczenie Fatimy, S.L. Jaki i Św. Pius X

Krystian Zawistowski

1 Teza Jakiego-Duhema

Jakiś czas temu rozpowszechniałem tu krótką książkę "Cud Słońca według Metody Naukowej" [Cs]. Jej myśl przewodnia była taka, że skoro główną metodą nauki jest testowanie hipotez przez istotne predykcje, to znaczy, że cud słońca z Fatimy z 1917 jest mocnym dowodem na nadprzyrodzone pochodzenie objawień fatimskich. Wolnomyśliciele różnej maści, tłumacząc to jako masowe halucynacje i omamy, postępują w sposób pseudonaukowy.

Pominąłem tam jednak wtedy bardzo istotny wątek. Mianowicie, jeśli się nie mylimy, jako katolicy wierzący w Fatimę, to nic w tej historii nie powinno być przypadkowe, także odniesienie do nauki i empiryzmu. Powinien być za tym Boży plan, dlaczego ten jeden z największych cudów w historii wydarzył się akurat tam, akurat wtedy, akurat w takich okolicznościach.

Dziś mam nadzieję zaproponować odpowiedź, do czego będzie mi potrzebny jeden z najważniejszych katolickich uczonych XX wieku, o. Stanley L. Jaki OSB i dzieło zwane tezą Jakiego-Duhema. Według tej tezy nauki przyrodnicze zaczęły się w późnym średniowieczu, dzięki katolickiej teologii. Z Objawienia odczytano, że racjonalny Stwórca, Bóg, stworzył wysoce uporządkowany świat, wydzielając przyrodę ożywioną i nieożywioną. Ta ostatnia zaś rządzi się ustalonymi prawami, które można porównać do mechanizmu, albo formuły matematycznej. Stąd też wzięło się, jak mówi Whitehead "niewymazywalne przekonanie, że każde zajście może być idealnie skorelowane z bezpośrednimi przyczynami, by stworzyć ogólną regułę", co jest niezbędną podstawą rozumowania naukowego. Nowa nauka prędko wydała owoce, uczeni tacy jak bp Oresme, Buridan, bp Robert z Lincoln, Roger Bacon, Św. Albert Wielki wytworzyli istotne postępy w dynamice, optyce, kosmologii i metodologii nauk ([SL2], s. 220-242).

Jaki (w "Science and Creation" i "The Relevance of Physics"), pokazuje, że wszystkie cywilizacje pogańskie rozumowały o świecie zupełnie inaczej i sposób ten dusił wszelkie naukowe starania w zarodku. Typowa tendencja pogańska to uosobienie i ubóstwienie sił przyrody, zgodnie z jakąś politeistyczną mitologią, co dalej na ogół prowadzi do emanacyjnego panteizmu. W fizyce narzuca to z kolei organiczny, werbalny i odrzucający doświadczenie opis świata. By to zilustrować rozważmy przykład: obecnie słyszy się, że Grecy odkryli kulistość Ziemi w oparciu o np obserwację faz Księżyca przez Arystotelesa. Naprawdę jednak było nieco inaczej, wierzyli oni w kulistość Ziemi w oparciu o aprioryczny dogmat i to przy okazji pozwoliło im przyjmować empiryczne dowody, jeśli jakieś się trafiły i były zgodne z ich przekonaniami. Jeśli zaś fakty przeczyły teorii to "tym gorzej dla faktów" (jak powie godny następca tychże pogańskich mędrców Hegel) - nawet najmądrzejsi z nich wierzyli w różne rażąco błędne wyniki. Arystoteles uważał, że strzała z łuku jest ciągle popychana przez powietrze uderzane cięciwą, podczas gdy w rzeczywistości opór powietrza spowalnia strzałę. Uważał też, że woda ochładza się szybciej, jeśli ją podgrzejemy, podczas gdy jest odwrotnie. Ziemia miewała wzdęcia i dreszcze, a planety (dawniej gwiazdy wędrujące) były poruszane przez rodzaj boskich intelektów. Dla poganina to "boskie" niebiosa były uporządkowane i przewidywalne, otaczający świat był dużo bardziej chaotyczny. Stąd dalej prosta droga do wróżbiarstwa z gwiazd, cieszącego się w antyku wielką estymą i teorii wiecznych cykli, że cała historia świata i ludzkości powtarza się co kilkadziesiąt tysięcy lat, gdy tylko gwiazdy powracają do tej samej pozycji.

Przypomnijmy tu logikę nauki Lakatosa i Poppera [CM], gdzie hipoteza jest potwierdzona, lub nie jeśli są na jej poparcie sprawdzone, istotne predykcje. A program badawczy jest naukowy, jeśli gromadzi dowody z doświadczenia w dużych ilościach i tworzy nowe możliwości testowania. Albo jest nienaukowy, jeśli zmienia hipotezy nie dając sprawdzonych predykcji, albo zbywając werbalnie fakty których nie może przewidzieć.

Mając to na uwadze ponownie rozważmy całe współczesne badanie naukowe w fizyce, chemii, czy naukach stosowanych, które opiera się, na tym "niewymazywalnym przekonaniu" o przyczynowej, logicznej strukturze praw natury. Z pewnością mamy to przekonanie ze średniowiecznej teologii o Stwórcy. Należy więc stwierdzić, że istnienie Boga zostało dowiedzione w sposób naukowy, jako najważniejszy program badawczy w historii ludzkości. Oczywiście jest to pośrednia obserwacja, ale tak normalnie się robi w naukach takich jak fizyka, czy chemia.

Z drugiej zaś strony starożytny panteizm to kopalnia pseudonauki, obdarzonej możliwościami obrony przed doświadczalną weryfikacją. Wszak panteiści wcale nie wymarli po rewolucji naukowej, mimo, że podstawowe przesłanki ich obrazu świata, zostały obalone. Jaki wskazuje na renesansowych neoplatoników, Goethego, Hegla, Schellinga, Engelsa, czy Nietzschego. Do tych pierwszych zalicza się słynny dzisiejszy "męczennik nauki", hermetyczny okultysta Giordano Bruno. Interesującym przypadkiem jest też sprawa Galileusza, o której pisał w szczegółach postmodernistyczny filozof Paul Feyerabend [PM]. Zbadanie oryginalnych źródeł każe sądzić, że to Kościół stosował się w tej sprawie do wskazań naukowej logiki, podczas gdy Galileusz rozpowszechniał niepotwierdzoną i półobaloną hipotezę jako fundamentalną prawdę. Mnie tu zdumiewa, że potrydencki kościół był zaskakująco nowoczesny, jeśli chodzi o metodę empiryczną. Nie sposób tam mówić już o "arystoteleikach".

Pojawiały się też inne opisy naukowego świata i nieuchronnie kończyły jako nienaukowe i niemożliwe do pogodzenia z rzeczywistością. Można tu zaliczyć pozytywizm, logiczny pozytywizm, filozofię mechaniczną.

2 Św. Pius X i motu proprio z 1910

Niezmiennie Duch Święty przemawia ustami Kościoła w sprawach wiary, przez co dokumenty Magisterium są dobrym miejscem by szukać odpowiedzi. Ja jej nie szukałem zbyt skrupulatnie, zostawiam to tym, którzy znają się na tym lepiej, chciałbym jednak polecić pewien szczególny przypadek. Papież, Św. Pius X, ogłosił w 1910 motu proprio Sacrorum Antistitum, 7 lat (!) przed Fatimą i niecałe 4 lata przed wybuchem Wielkiej Wojny. Jest to dokument szczególny, ze względu na formę, zwłaszcza zaś fragment, przysięgę, do składania której Pius X zmusił wszelkie osoby dzierżące intelektualny autorytet w Kościele, dołączoną do uroczystego wyznania wiary. Niektórzy teologowie utrzymywali, że motu proprio to powinno być przyjęte jako nauczanie nieomylne, np u nas bp Sokołowski w publikacji z 1916 [Pm].

Pozwolę sobie zacytować trzy ustępy, z których pierwszy tyczy się poznania Boga rozumem, drugi cudów i nadprzyrodzonego pochodzenia chrześcijaństwa, a trzeci założenia Kościoła Katolickiego przez Chrystusa i ustanowienia przez Niego papiestwa.

Najpierw wyznaję, że Boga, początek i koniec wszechrzeczy, można poznać w sposób pewny, a zatem i dowieść Jego istnienia, naturalnym światłem rozumu w oparciu o świat stworzony, to jest z widzialnych dzieł stworzenia, jako przyczynę przez skutki.

Po drugie: zewnętrzne dowody Objawienia, to jest fakty Boże, przede wszystkim zaś cuda i proroctwa, przyjmuję i uznaję za całkiem pewne oznaki Boskiego pochodzenia religii chrześcijańskiej i uważam je za najzupełniej odpowiednie dla umysłowości wszystkich czasów i ludzi, nie wyłączając ludzi współczesnych.

Po trzecie: mocno też wierzę że Kościół, stróż i nauczyciel słowa objawionego, został wprost i bezpośrednio założony przez samego prawdziwego i historycznego Chrystusa, kiedy pośród nas przebywał, i że tenże Kościół zbudowany jest na Piotrze, głowie hierarchii apostolskiej, i na jego następcach po wszystkie czasy.

2.1 Poznanie Boga ze świata stworzonego.

Pierwsza część, "Boga można poznać w sposób pewny", "w oparciu o świat stworzony, z widzialnych dzieł stworzenia", jest niezmiernie istotna. Mamy poznać Boga rozumem nie w oparciu o argument ontologiczny, czy argument metafizyczny (np Ente de Essentia Św. Tomasza), czy na drodze pozaracjonalnego poznania ("basic belief", uczucie religijne itd), ale "światłem rozumu", jako przyczynę przez skutki, ze świata stworzonego.

Jeden tego rodzaju dowód to argument z projektu.

Świat biologiczny i naturalny pełen jest wyglądającej na zaplanowaną złożoności, skomplikowanych "maszyn" i ciągów przyczynowo skutkowych które nie mogły powstać przez przypadek. Wyczerpujące wyjaśnienie per analogiam, można znaleźć w starej "Apologetyce" ks. Bartynowskiego (w 1.3-1.4 [Ap], link w bibliografii).

Ja skupię się na wypisaniu szczegółów, co do tego, co wiadomo na ten temat współcześnie i zarazem jest przedmiotem zainteresowania uczonych.

- Niemożliwe jest by życie, w postaci pierwszych żyjących komórek powstało przez przypadek (problem abiogenezy).

- Wszechświat ma parametry fizyczne precyzyjnie dostrojone, do tego, by mogło istnieć życie.

- Nie istnieje naturalne wyjaśnienie biologicznej złożoności, a szczególnie ludzkiego rozumnego umysłu.

Drugi problem nazywa się precyzyjnym dostrojeniem i jest powszechnie znany w fizyce. Pierwszy problem można znaleźć w "Logic of Chance" (s. 386) E. Koonina [LC], znanego amerykańskiego biologa i genetyka (ateisty z resztą) a trzeci w artykule tegoż autora "Physical foundations of Biological Complexity" [PF]. W podobnym ujęciu problem abiogenezy podnosił o wiele wcześniej wybitny astrofizyk Fred Hoyle.

Notabene, bardziej wyrafinowani ateiści muszą w tych sprawach wierzyć w jakieś odpowiedzi. Wszystko to, co wskazuje na działanie Stwórcy jest zarazem praktycznie niemożliwe bez niego. Ściśle chodzi tu o rozbiegające wykładniczo nieprawdopodobieństwo. Jak to powiedział Hoyle, prędzej trąba powietrzna na złomowisku poskłada działający samolot, niż życie miałoby się zacząć przypadkiem. Jedno proponowane rozwiązania tego problemu (sam Hoyle był jednym ze współautorów) to założenie nieskończonego wszechświata, w czasie, lub przestrzeni. Wtedy dowolnie wielkie niemożliwości mogłyby się zadziać, na jednej z nieskończenie wielu planet. Niemniej, od kiedy wymyślona przez ks. Lemaitre teoria Wielkiego Wybuchu zebrała więcej dowodów, doktryna ta nie jest zbyt wiele warta, bo wedle naszej obecnej wiedzy wszechświat nieskończony nie jest. Co więcej, nie jest ona sobie w stanie poradzić z problemem fine tuningu, bo wieczny wszechświat ma tylko jeden zestaw parametrów.

Obecnie więc popularniejszy jest inny sposób, wynikły z hipotez zwanych teoriami superstrun. Przez 40 lat wśród tych hipotez niestrudzenie szukano jednej teorii wszystkich oddziaływać fundamentalnych, tzw. teorii wszystkiego, ale z punktu widzenia fizyki nie wskórano nic wartego uwagi. Dla argumentu z projektu teorie superstrun mają znaczenie ze zgoła innego powodu - badacze tychże teorii utrzymują, że musi istnieć wielka liczba różnych wszechświatów, co nazywa się Multiwersum (ang. Multiverse), a my, żyjemy w jednym, o dość przypadkowych własnościach.

Doktryna ta jest mocno atakowana za nienaukowość do kwadratu, bo Multiwersum wyjaśnia, dlaczego teoria strun nie ma żadnych predykcji, a z drugiej strony Multiwersum też nie da się przetestować, bo innych wszechświatów nie widać. Niemniej, pomimo tych problemów, doktryna ta jest przytaczana przez Koonina, Stengera ("God: Failed Hypothesis"), czy Dawkinsa ("God Delusion") jako odpowiedź na argumenty z projektu. Chodzi tu o to, że jeśli istnieje wielka liczba wszechświatów, to dowolne niemożliwości mogły się zadziać w niektórych z nich. Równocześnie ludzie od teorii strun utrzymują, że może być ona uznana bez dowodów z doświadczenia. Oto dwa przykłady argumentów za tym (podał je R. Dawid, [Rd]):

- Nie ma innych alternatywnych teorii wszystkiego, mimo wytężonych poszukiwań.

- Podobne teorie fizyki cząstek elementarnych były skuteczne w przeszłości.

2.2 Teza Jakiego-Duhema jako argument teleologiczny.

Dodajmy teraz do tego nasza nową cegiełkę, jaką jest argument z projektu wynikający z tezy Jakiego-Duhema.

W oparciu o średniowieczny obraz Boga Stwórcy stworzono obraz świata zawierający matematyczne, przyczynowe, ustalone prawa natury. Obraz ten okazał się potwierdzony istotną predykcją i wielką liczbą wyników doświadczalnych, jako że znaleziono dużo takich praw i przetestowano je z wielką dokładnością, co doprowadziło do powstania nauki. Oto więc wiemy z doświadczenia, że Bóg katolicki istnieje.

Jest on trochę związany z argumentem z nieskończonego regresu Św. Tomasza. Anthony Flew [AF] odniósł go do praw natury, wskazując, że jeśli znajdziemy jakiś naturalny powód istnienia praw natury, to ten powód też będzie potrzebował wyjaśnienia.

Wymieńmy parę obserwacji, które sprawiają, że przedstawiony argument jest bardzo istotny, i tworzy spójną całość z innymi argumentami z projektu.

Po pierwsze: nawet gdyby istniało inne wyjaśnienie tej sprawy, to dużo słabszy dowód nie może przeważyć dużo silniejszego. Ponieważ nasz dowód jest ustalony przez predykcję leżącą u podstaw większości znanych faktów naukowych, to druga strona musi dostarczyć równie dobrych, wielokrotnie powtórzonych istotnych predykcji. A to jest prawie na pewno niemożliwe.

Po drugie: ponieważ dowodem na istnienie Stwórcy jest przewidziana i potwierdzona postać praw natury, przyjęcie Multiwersum nic nie zmienia, Multiwersum nie jest żadnym rozwiązaniem tej kwestii dla ateistów. Podobnie z innymi tego rodzaju zabiegami jak wieczny wszechświat, czy nieskończony wszechświat - te dotyczą tylko niemożliwych zajść zlokalizowanych w czasie i przestrzeni, nie struktury wszechświata.

Po trzecie: Odpowiedź ateistów na inne argumenty teleologiczne opiera się na Multiwersum, i dalej na możliwości uzasadnienia istnienia Multiwersum. To z kolei Dawid opiera (m.i.) na fakcie, że nie ma innych alternatywnych kandydatów na teorię wszystkiego i na sukcesach podobnych teorii. Przyjmuje on tu następujące (ukryte) założenia. Że w ogóle powinna być jakaś teoria wszystkiego. Że istnieje rodzaj jednorodności praw natury. Że matematyczno-przyczynowy opis świata, co do zasady działa. Tak oto przyjął on wnioski z mojego argumentu, nie potrafiąc ich zapewne w żaden inny sposób udowodnić

W efekcie ateista by mieć odpowiedzi na tradycyjne argumenty z projektu, musi się odwołać do Multiwersum, albo czegoś podobnego. Jednocześnie próby uzasadnienia Multiwersum muszą przyznać rację argumentowi z tezy Jakiego-Duhema, więc tak uzupełniony argument z projektu jest nie do obalenia. Podobnie też można odpowiedzieć Kooninowi w [PF], który złożonośc biologiczną usiłuje tłumaczyć przez dość odległe analogie do zasady holograficznej i tuneli czasoprzestrzennych (inne hipotezy z fizyki matematycznej). Uważam więc, że można dowieść istnienia Boga w sposób pewny, rozumem, ze świata stworzonego. Tym oto sposobem wróciliśmy do tego, co było oczywiste dla części naszych przodków, nie tylko chrześcijan.

"Gdy widzisz zegar słoneczny, albo klepsydrę wodną, widzisz, że wskazuje czas przez projekt, a nie przez przypadek. Jak więc możesz wyobrażać sobie, że we Wszechświecie nie ma celu i inteligencji, gdy zawiera on wszystko, wliczając w to te przyrządy i ich twórców?"

(Cyceron, De Natura Deorum)

Na marginesie warto dodać, że Koonin poczynił tu dobrą obserwację, wskazując, że istotna złożoność biologiczna to tak naprawdę złożoność algorytmiczna (Kołmogorowa). Definicją jest tu najmniejsza długość programu komputerowego potrzebna, by wykonać daną czynność. Za przykład czegoś złożonego można założyć program robota, który musi przy użyciu zestawu narzędzi złożyć samochód.

Z drugiej strony zdolność tworzenia systemów złożonych w sensie Kołmogorowa bywa dziś uznawana za definicję inteligencji w środowiskach sztucznej inteligencji [JH]. Pytanie, czy złożoność biologiczna jest przedmiotem inteligentnego projektu może wkrótce być uznane za tautologię (oczywiście warto nad tą kwestią dokładniej pochylić przed wypowiedzeniem osądu).

2.3 Cuda i historia

Kolejne dwa punkty Papieża dotyczą cudów i historycznych początków Kościoła. Połączyłem je w jedno, bo skupię się głównie na cudach. Przysięga ta nazywa się przysięgą antymodernistyczną, od doktryny którą to tenże Pius X nazwał "sumą wszystkich herezji". Nie będę jej tu przytaczał w całości, skupię się na modernistach jako "historykach" i skąd się moim zdaniem wzięli.

Musimy się cofnąć o 400 lat do momentu, gdy miało miejsce założenie protestantyzmu. Wszyscy reformatorowie natrafili na szereg problemów z zakresu teologii fundamentalnej swojej nowej wiary. Katolicy, jak Św. Franciszek Salezy [Lc], czy Sługa Boży Piotr Skarga wytykali im brak potwierdzenia wiary cudami, niemoralność, niezgodę w kwestii teologii, odwoływanie się do "niewidzialnego Kościoła" itd:

Skarga pisał w Żywocie Św. Ludgera:

"Niechże czytają, jaka wiara i od jakich ludzi od 600 lat do saskiej ziemi przyniesiona jest, a tą, którą niedawno (...) Luter przyniósł, a nie tylko jej cudami nie potwierdził, ale ją sprośnym żywotem pomazał, niech się słusznie brzydzą, bo nie jest to wiara Chrystusowa,"

Salezy w swojej polemice napisał [Lc]:

"Nikt nie powinien przypisywać sobie nadzwyczajnej misji, bez potwierdzenia jej cudami, bo, Boże uchowaj, gdzie byśmy byli, gdyby ten pretekst (...) był przyjęty bez dowodu? (...) Ariusz, Marcjon, Montanus, Messaliusz - czy nie mogliby być przyjęci do godności reformatorów (...)."

Reformatorowie nie wymyślili zadowalającej odpowiedzi. Kalwin w prefacji do swoich "Statutów Religii Chrześcijańskiej" pisze:

"Postępują nieuczciwie wymagając od nas cudów. Bo nie tworzymy nowej Ewangelii, tylko przechowujemy tą samą Ewangelię, której prawda jest potwierdzona cudami Jezusa Chrystusa i jego uczniów. Ale oni (katolicy) w porównaniu z nami mają dziwną moc, po dziś dzień nawet potwierdzają swoją wiarę ciągłymi cudami."

Następcy przyjęli tą doktrynę bez większego komentarza, utrzymując, że cuda działy się za czasów Jezusa, ale nie później. Słaby punkt jej jest taki, że skoro coś nadzwyczajnego działo się dawno, a teraz się już nie dzieje, to łatwo sobie wyobrazić, że to jakiś fałsz czy błąd. Protestantyzm nie mógł zaadaptować katolickich cudów jako własne dowody, bo jednocześnie te dowody wskazują, że to katolicyzm jest prawdziwy. Musiał więc te dowody usunąć z widoku.

Myśl ta trafiła na podatny grunt po tragedii wojny 30-letniej. Jednym z najbardziej wyrafinowanych jej współautorów był Szkot, David Hume, jeden z najważniejszych przedstawicieli tak zwanego oświecenia. Napisał on argument przeciwko wierze w cuda. Według tego argumentu ([Cs] 5.8), możemy porównać ze sobą stopień wiary w świadectwo, do nieprawdopodobieństwa faktów, o których ono świadczy. Cud więc, z definicji wielki wyjątek w naturze, może być przyjęty tylko w oparciu o wyjątkowo dobre świadectwo. Wymienia on dalej kryteria takiego świadectwa, konkludując, że wiara w cuda wymaga iście cudownej głupoty: twierdzi, że ludzie z natury gonią za sensacją, że nigdy nie było dobrze potwierdzonego świadectwa wielu osób o cudzie, że w cuda obfitują głównie barbarzyńskie narody, albo też ciemni przodkowie narodów cywilizowanych itd.

W dość oczywisty sposób pisze on do protestantów, pokazując im współczesne cuda katolików w które oni nie wierzą, by podważyć starożytne cuda Apostołów. O tym, co z tego wynika dla katolików pisałem w szczegółach w ([Cs] 5.8) - to znaczy nic nie wynika. Jest duża różnica między wieloma cudami w każdym wieku, wliczając w to czasy obecne, a cudami tysiące lat temu (co więcej, Cud z Fatimy jak wskazałem, jest w stanie dobrze spełnić wszystkie jego kryteria).

Argument Hume’a tymczasem stał się logiczną podstawą studiów Pisma Św. (czy też innych pism chrześcijańskich) odrzucających a priori wszelki nadprzyrodzony ich charakter i lekką ręką podważających historie o cudach i zjawiskach nadnaturalnych jako fałszywe. Luki w narracji mogą być następnie zastępowane własnymi wymysłami. To właśnie jest jedną z najwazniejszych ideologicznych podstaw modernizmu.

Zauważmy tu jedną rzecz - Św. Pius X wymienia w takiej, a innej, kolejności po pierwsze argument na istnienie Boga z projektu, po drugie argument na nadprzyrodzone pochodzenie wiary z cudów, po trzecie historię Kościoła i papiestwa. Sądzę, że nie przez przypadek. Pierwszy punkt wzmacnia drugi bo bez obalenia go nie sposób założyć, że Boże interwencje są tak wyjątkowo nieprawdopodobne, by je odrzucać przeciwko dobrze potwierdzonemu świadectwu. A mając dwa pierwsze punkty ustalone, wiemy też z pewnością, że Zmartwychwstanie jest prawdziwe i założenie Kościoła przez Chrystusa jest prawdą. W świetle dwóch pierwszych punktów świadectwa Ewangelii nie świadczą o czymś nadzwyczajnym, tylko o tym, czego powinniśmy się spodziewać. Mamy z resztą na to i inne dowody, jak całun turyński. Moderniści jednak pominęli dwa pierwsze punkty, by zabrać się wyłącznie za historię, i to na ogół w sposób pełny pychy i zuchwalstwa, bo czcze spekulacje o tym, że 2500 lat temu było tak a tak, są przedstawiane szerszej publice jako "naukowe".

Co się tyczy Fatimy, sądzę, że Cud Słońca wskazuje w osobliwy sposób właśnie na metodę naukową i przez to na powyższe rozumowanie. Właśnie logikę empiryczną musi poszarpać druga strona by utrzymywać po fakcie i przeciwko istotnej predykcji, że dziesiątki tysięcy osób naraz uległo sugestii. Moderniści nie mogą tu udawać, że argument Hume’a podważa ten cud, scjentyści, że nauka podważa religię, a protestanci, że cudów nie ma we współczesności. Ponadto, moim zdaniem, celem tej wskazówki jest wszystko to, co przedstawiliśmy wyżej. Prawdziwa nauka z jednej strony opiera się na uzasadnieniu przez istotne predykcje, a z drugiej jej początkiem jest katolicka teologia. Jedno i drugie wskazuje na Boga i tą drogą, wytyczoną w zarysie przez Piusa X, możemy dojść do poznania Go.

Drugą ważną sprawą w Fatimie są dwie wojny światowe, drugą miało zapowiedzieć "nieznane światło", wielka burza magnetyczna z 25 stycznia 1938. Chcę zwrócić uwagę, że dla wojny również Teza Jakiego-Duhema ma wielkie znaczenie, bo tych samych myślicieli, których można zaliczyć do zwolenników dawno obalonego organicznego obrazu świata, można też znaleźć pośród inspiratorów Hitlera i bolszewików. Zalicza się tu Hegel, Engels, Nietzsche, zwykłe pogaństwo i okultyzm, od którego Hitler miał cały krąg specjalistów ([Rs] s. 244) i oparł o nie nową nazistowską religię, a także darwinizm w zastosowaniu do społeczeństwa ([Sny], s. 1-9). Być może warto by kiedyś porozmawiać o odpowiedzialności promotorów tego wszystkiego, gdy okazało się, że ideologie "podobnie jak komety mają ogony".

Ciąg dalszy nastąpi.

K. Zawistowski

[SL1] Stanley L. Jaki "Relevance of Physics", 1992, Scottish Academic Press

[SL2] Stanley L. Jaki "Science and Creation", 1986, Scottish Academic Press

[LC] Eugene Koonin, "Logic of Chance", 2012, FT Press.

[Ap] S. Bartynowski "Apologetyka Podręczna" (1.4 i 1.3), wg. wydania z 1948.

[Pm] Cz. Sokołowski, "Przysięga Antymodernistyczna. Studyum krytyczne" (s. 25), Warszawa 1916.

[PF] https://www.pnas.org/doi/full/10.1073/pnas.1807890115

[Rd] "The Significance of Non-Empirical Confirmation in Fundamental Physics" Richard Dawid, Why Trust a Theory? Epistemology of ModernPhysics. Cambridge University Press. pp. 99-119 (2019)

[Rus] Bertrand Russel, "Problems of Philosophy", 1912, London,

[JH] "A Formal Definition of Intelligence Based on an Intensional Variant of Algorithmic Complexity" JOSE HERNANDEZ-ORALLO

[Lc] Francis de Sales, "Catholic Controversy", s. 19, 1909, London

[PM] Paul Feyerabend, "Przeciw Metodzie", Aletheia

[CM] "Criticism and the Methodology of Scientific Research Programmes", Imre Lakatos, Proceedings of the Aristotelian Society

[AF] Roy Varghese, Anthony Flew, "There is a God" , 2007

[Cs] K. Zawistowski "Cud Słońca według metody naukowej." https://stuff.kzaw.pl/entry2.pdf

[Rs] Roy Schoemann, "Zbawienie Pochodzi od Żydów", 2003, Warszawa, wyd. ss. Loretanek

[Sny] T. Snyder "Black Earth", NYC 2015